Sprzedawanie punktów karnych za wykroczenia drogowe robią w ostatnim czasie w internecie prawdziwą furorę. Jak grzyby po deszczu powstają różne portale internetowe, które radzą jak nie zapłacić za mandat. Wiele z nich proponuje sprzedaż punktów karnych cudzoziemcowi. Co ciekawe, takim procederem są zainteresowani bardzo Ukraińcy.
Jak wygląda proceder?
Handel punktami karnymi zaczął się już kilka lat temu. Praktycznie wszystko opiera się na zdjęciach z fotoradaru. W przypadku niektórych zdjęć nie można konkretnie ustalić tożsamości sprawcy. Ma to związek z niewyraźnymi zdjęciami lub fotografiami, które pokazują tylko tył pojazdu. Każdy właściciel samochodu, którym popełniono wykroczenie ma obowiązek wskazać osobę, która w danym momencie kierowała pojazdem. Okazuje się, że za odpowiednią opłatę wiele osób z chęcią poświadczy, że właśnie w tym czasie pożyczyli od Ciebie samochód.
Portale ogłoszeniowe
Na portalach ogłoszeniowych roi się od anonsów, które jednoznacznie wskazują, że dana osoba chętnie przyjmie punkty karne za odpowiednią opłatą. Cena za jeden punkt wynosi średnio 150 zł i jest do negocjacji. Co ciekawe, osoby oferujące taką „pomoc” bez skrupułów podają swoje adresy email lub numery telefonu. Najwyraźniej czują się bezkarni.
„Rzeczpospolita” dowiedziała się, że popularną w ostatnim czasie jest akcja „Sprzedaj punkty karne cudzoziemcowi”. Wezwała Cię Inspekcja Transportu Drogowego lub straż miejska w celu wyjaśnień okoliczności zdarzenia? Wystarczy podać dane obcokrajowca i Twój problem znika. Organy ściągania w Polsce muszą ustalić dane i namierzyć „sprawcę”.
Handlarzy punktami karnymi nie brakuje. Tak samo jak samych zainteresowanych. Najczęściej są to obywatele Ukrainy.
Źródło: www.motoryzacja.interia.pl
Rozkoduj VIN: