Na innowacyjny pomysł wpadł Wrocławski Inspektorat Transportu Drogowego, który uruchomił mobilną stację diagnostyczną. Podobno zakres jej działania jest porównywalny do stacjonarnej stacji diagnostycznej.
Jak działa stacja?
Stacja jest przewożona przez samochód ciężarowy, który przy pomocy wysięgnika rozkłada ją w w miejscu ustalonym przez inspektorów. Jak mówi Alvin Gajadhur, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego:
Urządzenie rozkładane jest w ciągu kilku minut. Umożliwia ono badanie stanu technicznego pojazdów, które zbliżone jest swoim zakresem do badania na stacji diagnostycznej. Urządzenie umożliwia m.in. ważenie pojazdów, analizę spalin i paliwa, badanie luzów w układzie zawieszenia czy diagnostykę układu hamulcowego. – Dzięki tej stacji inspektorzy mogą wykryć o wiele więcej usterek niż podczas tradycyjnej formy kontroli. Zdarzało się, że pojazdy miały kilka dni wcześniej zrobione badania techniczne, a jednak po dokładnej kontroli inspektorzy stwierdzali szereg nieprawidłowości.
Wcześniej z podobnego rozwiązania korzystali inspektorzy z województwa kujawsko-pomorskiego, ale ich stacja nie jest tak zautomatyzowana jak ta, którą chwalą się Dolnoślązacy.
Stacja kosztowała ponad 800 tys. zł. Połowa tej kwoty pochodziła ze środków Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej we Wrocławiu.
Rozkoduj VIN: